czwartek, 3 marca 2016

Rozdział dziewiąty




Stał przed drzwiami Ailli, dzwoniąc dzwonkiem już trzeci raz. Czuł coraz większą złość i po długich pięciu minutach odpuścił. Zaczął kierować się w stronę schodów, zupełnie zrezygnowany i smutny. Dlaczego nie chciała mu otworzyć? Schodził na dół, powstrzymując się resztkami dumy, by nie wrócić tam i nie dzwonić po raz kolejny. Nie chciał wyjść na tak bardzo zdesperowanego. Cholera, co ta dziewczyna z nim robiła?

W domu błąkał się po korytarzu jak duch, mijając swoją mamę i ignorując jej pytający wzrok. Zamknął się w pokoju, opadając na łóżko z westchnieniem. Po raz kolejny - miał nadzieję ostatni - wybrał numer Ailli. Nie odebrała. Czy chciała tak po prostu od niego uciec, zniknąć? Bo jeśli tak, to była w tym cholernie dobra. To nie tak, że Luke był zdesperowany, po prostu chciał wiedzieć, na czym stał. 

Jego mama próbowała namówić go na jakąś olimpiadę z matematyki, ale Luke naprawdę nie czuł ochoty na to. Tak właściwie, po co miał tam iść? Ponieważ to nie tak, że był na tyle dobry, by zdobyć pierwsze miejsce. Może jego wiara czasem była przytłaczająca, ale tak właśnie się czuł. Przytłoczony.

Mimo swojego okropnego humoru, cieszył się z odwiedzin najstarszego brata, Bena. Przyjechał do nich z dziewczyną, z którą był prawie dwa lata, Gabrielle. Obecnie siedzieli w salonie; bracia okupowali kanapę, grając w Fifę, a ich mama robiła coś w kuchni z Gabi.

- No, chłopie - powiedział Ben po chwilowej ciszy. - Co tam u twoich kumpli?
- W porządku, właściwie to bez zmian. Ashton załapał się do nowej pracy u wujka, ale nie wiem, co tam robi. Pewnie nic - odparł ze śmiechem.

Ben pokiwał głową, a jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. Przez nieuwagę Luke'a, jego brat zdobył bramkę i zaczął się wydzierać, za co ich mama od razu go zganiła. Zabawne było obserwować dorosłego faceta, który kulił się pod głosem swojej matki. Często Lucas nazywał własnych braci maminsynkami, ale prawda była taka, że on też się tak zachowywał.

- No dobra, nie rechocz już - mruknął Ben obrażonym tonem. - Opowiadaj lepiej; masz jakąś dziewczynę?

Luke wzruszył ramionami.

- Um, nie wiem. To znaczy, no jest taka jedna dziewczyna, ale ostatnio mnie ignoruje.
- Owh, chłopie, czuję już tę miłość w powietrzu! - zagruchał Ben ze śmiechem. - Ale bez pierdolenia, lepiej pokaż mi jej zdjęcie.

Blondyn wyciągnął telefon z kieszeni, wzdychając męczeńsko. Gorączkowo zastanawiał się, co pokazać bratu; zdjęcie z piątku niezbyt nadawało się na to, by ktokolwiek mógł dokładnie zobaczyć jej twarz, dlatego wszedł na Instagrama, wpisując nazwę Ailli w wyszukiwanie. Ponieważ to nie tak, żeby już wcześniej był tam miliony razy.

Włączył najnowsze zdjęcie sprzed tygodnia. Miała tam jakiś dziwny naszyjnik, który kojarzył się Lucasowi z Indiami lub czymś równie innym, a jej duże oczy przyciągały wzrok każdego. Podał telefon Benowi, który przyjrzał się uważnie, analizując każdy szczegół. Gdyby nie znał Ailli, prawdopodobnie też by to robił.

- O cholera, skąd ją wytrzasnąłeś? - zapytał, oddając mu urządzenie.
- Z Anglii, tak myślę - odparł, przygryzając swój kolczyk.

Może to tam właśnie była? Może wyjechała, ponieważ chciała odwiedzić rodzinę lub kogokolwiek i nie odpisywała mu przez koszty, które czekały? Ale jeśli tak, mogła odezwać się na Facebooku czy gdzie indziej. Czuł się taki niepocieszony.

- Z Anglii? - powtórzył po nim Ben. - Musi mieć gorący akcent - zaśmiał się.

Luke wzruszył ramionami, jednak nie mógłby zaprzeczyć. Lubił brytyjski akcent, lubił jej akcent. Westchnął. Nawet będąc w towarzystwie własnego brata nie mógł uwolnić myśli od Ailli. Co ta dziewczyna z nim zrobiła? Był wypruty ze świata, będąc świadomym tylko tych dużych zielonych oczu. Wariował, chociaż znał ją tak krótko.

- A co tam u ciebie i Gabi? - zmienił zręcznie (przynajmniej taką miał nadzieję) temat. 
- Och, w porządku - wzruszył ramionami, a potem nachylił się do brata. - Chyba zastanawiam się nad kolejnym krokiem.
- Masz na myśli, jakby, zaręczyny? - wyszeptał równie cicho Luke, unosząc brwi do góry.
- Ta, no wiesz. Chcę mieć ją już przez całe życie przy sobie. To wygląda jak dobry pomysł.

Luke chyba nie potrafił uwierzyć.

- Woah, bracie! - mruknął, nadal cicho. - Masz już odpowiedni pierścionek?
- Nie, muszę czegoś poszukać, to okropny problem.
- No, stary, powodzenia - powiedział z uśmiechem, klepiąc ręką jego ramię.

Dzwonek do drzwi wytrącił ich z rozmowy. Luke schował telefon i wstał z kanapy, z myślą, że to zapewne jego wiecznie spóźnialski brat, Jack. On też miał się pojawić, jednak, jak zwykle, godzinę później lub coś w tym stylu. Krzyknął do mamy, że otworzy, a potem ruszył w stronę korytarzu. Kiedy był na wiatrołapie, zamknął za sobą wejście, by wiatr, który dostanie się do środka, nie trzasnął nimi.

Luke zamarł, widząc Aillę naprzeciwko siebie. Jej policzki były zaróżowione, a oczy czerwone, jakby płakała. Ciemne obwódki sugerowały małą ilość snu, a koszula, którą na sobie miała, wywołała uśmiech na twarzy Lucasa. To była jego koszula, ta sama, co dał ją dziewczynie po ich meczu koszykówki. Zmarkotniał, kiedy dostrzegł ledwie widoczne rozcięcie na wardze. Chyba próbowała to zakryć.

- Ja, um... wiem, że namotałam i, uch, nie odpowiadałam ci, ale po to tu jestem. Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie... wyjaśnienie ci tego i, hm, przepraszam - mówiła ze spuszczonym wzrokiem. - To po prostu przez...
- Może wejdziesz? - przerwał jej.

Nie chciał, by opowiadała to wszystko, stojąc w progu drzwi.

Uniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się smutno, wchodząc do środka. Luke czekał, gdy Ailla ściągnęła swoje czarne trampki, a potem powiedział, żeby poszli do jego pokoju. Minęli szybko kuchnię; Lucas chciał oszczędzić sobie wszelkich pytań ze strony matki. Niestety, kiedy przechodzili przez salon, mocne spojrzenie Bena paliło ich sylwetki. Blondyn spojrzał na brata, który mrugnął do niego z zadziornym uśmiechem, zapewne mającym mu coś zasugerować.

Kiedy znaleźli się w pokoju Lucasa, chłopak westchnął z ulgą. Patrzył, jak Ailla usiadła na jego łóżku, kładąc splecione dłonie na swoich chudych udach. Zajął miejsce obok niej, ignorując kolejny dzwonek do drzwi; zapewne Jack w końcu pofatygował się na ich spotkanie rodzinne. Albo to ojciec wracający z pracy.

- Ja... to po prostu... ugh. To takie skomplikowane - jęknęła. - Mój wujek, brat mamy, został, um, napadnięty i trafił do szpitala. Tata się... zdenerwował i zniknął, żeby ich znaleźć, więc... więc i ja musiałam zniknąć, żeby znaleźć jego. Po prostu... nie miałam czasu, żeby zwrócić uwagę na swój telefon, przepraszam, Lukey. Ja... mam nadzieję, że nie odebrałeś mojej ciszy w zły sposób, to, um... to nie było moim celem.
- Och, cholera - mruknął. Nadal na niego nie patrzyła. - Z twoim wujkiem jest w porządku? I tatą?
- To znaczy... wujek nie obudził się ani nic, ale przeżył tę najgorszą noc, więc... lekarze mówią, że będzie dobrze, a tata, uch, jest po prostu trochę w siniakach. Czasami działa zbyt impulsywnie, ale to u nas rodzinne, tak myślę. Mam nadzieję, że nie jesteś zły.
- Jasne, że nie jestem, Ail. Ale mogłaś dać mi znać, pomógłbym ci.
- To nie było konieczne - odparła. - Po prostu, to była bardzo sprawa rodzinna i musiałam sobie sama poradzić.

Siedzieli w ciszy, a Luke czuł się nią nieco przytłoczony. Kompletnie nie wiedział, co powiedzieć, słowa utkwiły w jego gardle i nie chciały się wydostać. Przeczesał swoje włosy, a potem przybliżył się nieco do Ailli, obejmując ją ramieniem. Wtuliła się w niego, obejmując jego brzuch. Nie płakała, cierpiała w środku. Widział to i chciał jej pomóc. Chciał wziąć cały ból.

- Ja, hm, będę się zbierać. Nie chcę zabierać twojego czasu w rodzinie.
- Jesteś pewna? Możesz zostać, jeśli chcesz - odparł po chwili.
- Nie, Lukey, wrócę do taty.

Nie zatrzymywał jej. Kiwnął jedynie głową i wstał, nie puszczając z uścisku jej dłoni. Wyprowadził ją powoli z pokoju, starając się przemknąć niezauważonym obok braci, Gabrielle i mamy. Aczkolwiek niezbyt mu to wyszło.

- Och, Luke, gdzie byłeś? I kim jest ta młoda panna? - zapytała jego mama.

Lucas przeklął w myślach i odwrócił się przodem do swojej mamy, uświadamiając sobie, że nadal trzymał Aillę za rękę. Rozplątał ich uścisk, mając wielką nadzieję, że nie zarumienił się tak bardzo jak mu się wydawało.

- To Ailla - powiedział tylko, patrząc kątem oka na dziewczynę obok.
- Dzień dobry - przywitała się z miłym uśmiechem.
- Och, dzień dobry, kochanie! Nie zauważyłam twoje przyjścia, długo tu jesteś? Może zostaniesz? Chętnie poznam nową dziewczynę Luke'a! - mówiła energicznie Liz.
- Um, my nie... - zaczęła Ailla, jednak matka Lucasa przerwała jej wypowiedź:
- Mój mąż zaraz przyjdzie z pracy, na pewno też zechce cię poznać! - szczebiotała, a Luke czerwienił się coraz bardziej.
- Ailla musi już wracać, mamo - warknął w końcu, zły i upokorzony.

Nie czekając na nic więcej, pociągnął Aillę w stronę drzwi wejściowych, odgradzając ich dwójkę od reszty rodziny chłopaka wejściem do wiatrołapu. Oparł się o ścianę i westchnął ze zrezygnowaniem, przymykając oczy. Po chwili dotarł do niego cichy śmiech brunetki.

- Bawi cię to? - zapytał z uśmiechem.
- Właściwie, to było całkiem zabawne, Lukey.

Przewrócił na nią oczami, jednak zaśmiał się razem z Aillą. Patrzył, jak zakładała buty na nogi i poprawiła koszulę, którą miała na sobie. Zamarła na chwilę, by spojrzeć ponownie w niebieskie oczy Luke'a.

- Och, kompletnie zapomniałam. Ta koszula jest twoja.
- Zatrzymaj ją - odparł, machając ręką.

Miał ich wiele, a ona wyglądała w jego ubraniu naprawdę dobrze. Uśmiechnęła się i kiwnęła głową, gotowa do wyjścia. Luke przekręcił zamkiem w drzwiach, otwierając je na oścież. Zimne powietrze uderzyło jego twarz prawie od razu. Ailla spojrzała na niego i nim wyszła, pocałowała go w policzek. Potem wybiegła, a Lucas stał tam jeszcze przez chwilę z dużym uśmiechem na ustach.


Od autorki: Naprawdę staram się dodawać często, ale to kończy się prawie dwumiesięczną(!) ciszą z mojej strony, jak to się dzieje? W sobotę byłam na koncercie Dope D.O.D., stałam w pierwszym rzędzie, więc było dojebanie, nah. Plus poznałam takiego ziomka, strasznie fajny, ale nasz kontakt zaczął się równie szybko co skończył. I, halo, co myślicie o historii Ailli? Prawdziwa czy nie? 

10 komentarzy:

  1. Super, że Ailla się odezwała. Bo już się bałam, że jej się odwidziało i urwie kontakt z Lukiem! A tylko by spróbowała xD
    Czekam na kolejne rozdziały i kolejne powody. Bardzo lubię tę historię :)
    No i zazdroszczę koncertu :P Też chciałam iść, ale ostatecznie nie wyszło :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz chyba jako pierwsza dodaję komentarz u Ciebie xD OMG, całkiem fajnie uczucie :D
    No ale przejdźmy do rzeczy. Niestety podłapało mnie lekkie choróbstko, więc nie mogę dodać jakiegoś kreatywnego, godziwego komentarza o odpowiedniej długości, adekwatnej do obszerności rozdziału, więc wybacz :/
    Ogólnie powiem tak, że dobrze oddawałaś klimat, czułam emocje Luke'a, ból przez nie odzywanie się Ailli, taki lekki smutek, ale nie ukrywam, że bardzo irytują mnie te niepotrzebne wzmianki "uhm, um, woah", czy też wstawianie tego w taki sposób " ja, hm, no wiesz, tak wyszło..." czy coś podobnego. Czasami to jest potrzebne, owszem, może i sama tego używam, ale w pewnym momencie było tego tak dużo, że dziwnie mi się czytało. Nie wiem czemu tak strasznie kojarzy mi się to z opowieściami na podstawie anime. ;/

    No ale cóż. nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że dodasz go w miarę szybko :D Pozdrawiam serdeczenie ^^

    Ach, i u mnie już 8 rozdział, więc zapraszam do czytania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, to jednak nie byłam pierwsza XD
      Mam nadzieję, że nie zapominasz o mnie :<

      Usuń
    2. Naprawdę się staram! Obiecuję, że w najbliższym czasie nadrobię twoje opowiadanie ;)

      Usuń
  3. No więc nadal trochę zastanawiam się co ja tu robię bo nie jestem ani fanką 5 seconds of summer ani nie jestem jakąś szczególną wielbicielką Luka ale stwierdziłam, skoro tak dobrze piszesz to nie może mi się nie spodobać. No i miałam rację, bo cholernie mi się podoba. Czytałam komentarze nade mną i jeśli chodzi o twoje "um hm" itd to chyba już kwestia gustu. Niektórym przeszkadzają, ja na przykład bardzo je lubię :D Jak zwykle czekam z utęsknieniem na kolejne z twoich i opowiadań. Co ty ze mną robisz kobieto? :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie to Ailla coś kręci! Nie wiem, może źle ją oceniam jednak jest to dla mnie zbyt naciagane. Mam nadzieję, ze w następnych rozdziałach odpowiesz na dręczące pytania i czy ta historia z wujkiem jest prawdziwa. No i czemu ona miała lekko rozciętą wargę? Nie wiem, coś mi to nie gra. :/
    Ogólnie strasznie lubię Twoje opisy, fajnie oddają emocje i można wczuć się w bohaterów nawet bez pierwszoosobowej narracji. Super, naprawdę. :)
    To co, czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zagadka na dłuższą metę, jeśli tak to mogę nazwać :)

      Usuń
  5. Czadowe opowiadanie ^^ czekam na następne a i tak myślę że Ailla coś kręci...:/ Życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń