czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział pierwszy




Budzik zadzwonił, wydając z siebie głośne słowa piosenki, a Luke jęknął, szukając ręką telefonu. Spojrzał na zdecydowanie zbyt jasny wyświetlacz, wyłączając dźwięk akurat przy głośnym "wake up!". Nadal nie wiedział, dlaczego wybrał tak okrutną melodię na pobudkę. Westchnął i usiadł na łóżku, przecierając twarz dłońmi. Słyszał, jak jego mama już krzątała się na dole w kuchni i naprawdę liczył na jakieś dobre śniadanie, którego po prostu nie musiałby sam robić. Był na to zbyt leniwy. 

W łazience spędził prawie dwadzieścia minut przez prysznic, który był obowiązkowym rozpoczęciem dnia Luke'a. Wyszedł już w pełni ubrany, z czarnymi spodniami na nogach i koszulce z nadrukiem. W pokoju zgarnął jeszcze swój spakowany plecak, a potem zszedł na dół, pisząc na telefonie z Ashtonem. Przywitał się z Liz, która nadal miała na sobie szlafrok i wyglądała tak, jakby zamierzała się spóźnić do pracy. 

- Luke, kochanie, dzisiaj później wrócę, ponieważ po pracy idę do koleżanki - poinformowała go, podsuwając pod nos talerz pełny kanapek. Jej syn miał wielki apetyt. - Poradzisz sobie, prawda?
- Jasne, że tak - mruknął.

Denerwowało go to, kiedy mama uważała, że nie mogła zostawić Luke'a samego nawet na parę godzin. Był dorosły, do cholery! Osiemnastka stuknęła mu jakieś dwa miesiące temu i naprawdę dawał sobie radę z byciem samym w domu. Cholera, za niedługo wyprowadzi się na swoje!

- Świetnie. Jak będziesz wychodził do szkoły, zamknij drzwi na klucz, a ja biegnę się przygotować.

Pokiwał głową, żując powolnie kanapkę z serem. Liz ruszyła do góry, a on spojrzał na zegar. Cholera, musiał już wychodzić. Westchnął i wstał, zarzucając na ramiona bluzę i plecak. Wziął w rękę niedokończone śniadanie, dogryzając ostatnie kawałki. Dopiero potem założył buty i wyszedł z domu, pamiętając, by zamknąć drzwi na klucz.

Droga do szkoły jego fordem mustangiem z 1967 roku trwała dwadzieścia minut i prawie spóźnił się na chemię przez korki w mieście. Ostatecznie, wszedł do klasy równo z dzwonkiem. Przywitał się z Calumem, który jako jedyny z trzech kumpli Luke'a chodził razem z nim na tę lekcję.

Nauczycielka weszła do sali jedynie na krótką minutę, a potem zniknęła z klasy, kiedy przyszedł po nią dyrektor. Wróciła prawie pod koniec lekcji, jednak nie sama. Luke, tak jak reszta osób, zainteresował się niską dziewczyną.

Weszła do klasy z wysoko uniesioną głową. Miała czarne włosy nieco za ramiona z prostą grzywką, która nie zasłaniała grubych brwi. Mały nos i pełne, aczkolwiek blade, usta. Ubrała koszulkę z długim rękawem i czarne rurki, jednak zobaczył kawałek tatuażu pióra, wystający zza kołnierza. Ale jedyne, na co Luke zwracał uwagę, to jej oczy. Nieziemsko duże zielone oczy z długimi rzęsami. Przeszywała każdego spojrzeniem, a kiedy przeniosła wzrok na Luke'a, poczuł dreszcze. Myślał, że wpatrywała się nie w niego, lecz w jego duszę. 

Patrzył, jak zajmowała miejsce w środkowym rzędzie, w ostatniej ławce obok jakiejś dziewczyny. Jeśli miał być szczery, nie wiedział, jak właściwie się nazywała. Angie? Abbie? Ana? Tak, chyba Ana. Dopiero po szturchnięciu jego łokcia przez Caluma zwrócił uwagę na słowa nauczycielki:

- Przedstawiam wam Aillę Black, która od dnia dzisiejszego będzie uczęszczała z wami na zajęcia. Mam nadzieję, że ciepło ją przyjmiecie.

Potem przeszła do omawiania nowego tematu, ale Luke nie potrafił się skupić. Cały czas obserwował nową dziewczynę, która rozmawiała przez chwilę cicho z Aną, by następnie przepisać kawałek notatki z tablicy. Zaintrygowała go i chyba nie do końca wiedział, jak na to zareagować.

- Niezła - usłyszał nagle po swojej prawej. 

Spojrzał niezrozumiale na Caluma i mruknął głupio:

- Co? 
- No ta nowa. Jest niezła - wytłumaczył, nachylając się tak, by mieć dobry widok na dziewczynę.
- Taa - przyznał, dalej się w nią wgapiając. Musieli głupio wyglądać. - Powiedz mi coś, czego nie wiem - westchnął. 

Calum zabierał się do odpowiedzi, ale wysoki głos wściekłej nauczycielki uniemożliwił mu to.

- Panie Hood, czy rozmowy z panem Hemmingsem oznaczają, że mogę zaprosić pana do odpowiedzi ustnej?

Brunet mruknął coś pod nosem, a nauczycielka upomniała go, zapowiadając, żeby przygotował się na następną lekcję. Luke siedział po prostu ze spuszczonym wzrokiem, malując po swoim zeszycie. Czuł się chyba nieco zawstydzony, ponieważ po części upomnienie jego kumpla było winą, którą przypisywał samemu sobie. 


***


Był nieco rozczarowany, ponieważ siedział właśnie na przerwie obiadowej i od drugiej lekcji - języka angielskiego - nie miał nic z nową uczennicą. Zauważył, że była bardzo dobra pod względem humanistycznym, nauczyciel skupił na niej całą swoją uwagę, zadając przeróżne pytania, a ona odpowiadała na nie inteligentnie. Aczkolwiek, niewywołana, nie odzywała się.

Luke siedział przy ich stałym stoliku w towarzystwie Caluma i Mike'a. Czekali na Ashtona, którego dopiero po pięciu minutach mogli zobaczyć w drzwiach. Biegł do nich, dysząc, jakby przebiegł maraton. Zajął swoje miejsce obok Luke'a i wyciągnął z plecaka jedzenie, ponieważ, jak mówił, nie chciał tracić czasu na stanie w kolejce. 

- Cholera, nie uwierzysz, Luke! - powiedział, pochylając się do niego z pełną buzią. 

Calum i Mike przerwali swoją rozmowę na temat meczu z minionego weekendu i skupili całą swoją uwagę na Ashtona, który już zdążył ubrudzić się majonezem z kanapki. Miał dziwny nawyk używania tego zamiast masła. Oczywiście nie w każdych sytuacjach, ale jednak.

- No co tam? - zapytał Luke, przeżuwając powoli frytki. Dziwnie smakowały, ale lepsze to niż nic.
- Miałem właśnie matmę z tą nową laską - mówił tak szybko, że Luke miał problem ze zrozumieniem Ashtona. - I okazało się, że w starej szkole przerabiała kompletnie inny materiał, więc nauczycielka kazała jej to wszystko nadrobić i wiesz co? - zapytał retorycznie, robiąc tę pauzę z napięciem. - Powiedziałem tej dziewczynie, że jesteś cholernie dobry z matmy i podałem jej twój pieprzony numer telefonu!

Gdyby Luke teraz coś pił, zapewne wyplułby to na szary stół. Spojrzał z niedowierzaniem na Ashtona, ponieważ, co do cholery? Ostatnimi czasy jego kumple uparli się, żeby znaleźć mu dziewczynę, by pocieszyć go po poprzedniej czy coś takiego. Czy to była kolejna próba ich jakże skomplikowanej pomocy? 

- Nie gadaj, stary! - powiedział Michael głośniej niż powinien, przyciągając parę spojrzeń.
- No cholera! I powiedziała, że na pewno zadzwoni! - podkreślił.
- Aw, nasz mały Luckey znowu wchodzi do gry - zagruchał udawanie Calum.

Luke przewrócił oczami i nie skomentował tego w żaden sposób. Mimowolnie, gdzieś w środku, cieszył się z tego. Ta dziewczyna intrygowała go tak bardzo, że nie potrafił wytrzymać, a jej wielkie oczy chodziły za nim przez cały dzień. W końcu uśmiechnął się jednym kącikiem ust, patrząc krzywo na Ashtona. 

- No już się tak nie krzyw, Lukey, przecież to niemożliwe, żeby ci się nie spodoba, jest totalnie w twoim stylu - powiedział Ashton z wielkim uśmiechem na ustach. 

Pokiwał głową. Tak, miał rację, mimo wszystko.

- Wiem to, Ash - westchnął, wycierając brudne ręce po frytkach w serwetkę. 
- Więc... - powiedział Mike, przeciągając wyraz w dziecinny sposób. - Na jakimś trzecim spotkaniu na "naukę" - zrobił w powietrzu cudzysłowie - zaproś ją gdzieś. 
- Poradzę sobie - mruknął, przewracając oczami. 

Doprawdy, czasami traktowali go gorzej niż jego własna matka, a ona nie chciała go zostawiać samego na chociażby dwie godziny! Westchnął i poprawił swoje włosy postawione na żelu, sprawdzając, czy nadal dobrze się trzymały. Potem zmienił temat rozmowy z chłopakami na ich próby zespołu, dzięki czemu dali mu już spokój.


***


Czuł się tak bardzo zmęczony. Dzwonek okazał się wybawieniem, którego oczekiwał już dwie godziny. Spakował się szybko i ruszył w stronę wyjścia ze szkoły. Marzył jedynie o swoim łóżku, które czekało na niego w domu. Ta wizja wydawała się tak okrutnie piękna, że Luke prawie biegł. Ale został zatrzymany przez jakąś rękę, ciągnącą go za t-shirt. Odwrócił się na pięcie, patrząc w dół, w te niesamowicie zielone oczy. Przełknął ślinę, ponieważ z bliska wydawała się o wiele piękniejsza, jeśli to w ogóle było możliwe.

- Luke Hemmings, prawda? - zapytała.

Skinął głową, próbując nie oszaleć przez jej uroczy głos z jeszcze lepszym brytyjskim akcentem. I już wtedy pomyślał, że mógłby słuchać jej wiecznie, ponieważ to był dźwięk, dla którego chciało się żyć.

- Taa, hm, twój kumpel powiedział mi, że jesteś dobry z matmy, a ja mam zaległości, więc... pomyślałam, że mógłbyś mi pomóc? - zapytała, patrząc na niego spod tych przeraźliwie długich rzęs.
- Jasne, nie ma problemu - odezwał się w końcu, uśmiechając nieco.
- Świetnie, także... mam twój numer telefonu i w porządku będzie, jeśli umówimy się na jutro po szkole?

Kiwnął głową, a ona po prostu ominęła Luke'a i ruszyła powolnym tempem w stronę wyjścia ze szkoły. Stał tam jeszcze przez chwilę, by mógł się po tym otrząsnąć, a dopiero potem poszedł w stronę swojego samochodu. I pomyślał, że naprawdę chciał, by nadszedł kolejny dzień.


Od autorki: Trochę dziwny ten rozdział, ale nie narzekam. Mam nadzieję, że wam się podoba. Piszę już dziesiąty post, także nie jest najgorzej.

3 komentarze:

  1. Mnie się ten rozdział spodobał. Trochę dziwne mi się wydaje, że mama Luke'a traktuje go jak takie małe dziecko, ale dla rodziców wiecznie będziemy dziećmi, które nigdy w ich oczach nie będą inaczej postrzegani xD Natomiast przyjaciele Luke'a chcą już mu dziewczyny szukać skoro nie tak dawno rozstał się z inną? Sam by sobie poradził z taką nieziemską urodą :) Ciekawa jestem jego "korepetycji" z Aillą.
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra, miałam nie komentować, ale nie potrafię obejść teraz obojętnie i przejść do następnego rozdziału xD
    Powinnaś zaznaczać jakoś akapity, oprócz tego, że dajesz enter po każdym akapicie czy tam dialogu... chociaż uważam, że lepiej będzie, jakbyś właśnie wyzbyła się "entera", a zaczęła robić akapity. Wszystko byłoby o wiele czytelniejsze i lepsze.
    Dziwna rozmowa chłopaków... " Pieprzone to, pieprzone tamto..." - odnośnie właśnie tego tekstu " twój pieprzony numer telefonu ". No przyznać niestety muszę, że zabrzmiało mi to strasznie na klasy gimnazjalne, niż na dojrzałą rozmowę dwojga ludzi z liceum ;/

    No to na tyle, ogólnie - wrażenie dobre, więc nie narzekam więcej, tylko czytam dalej. Wolę skomentować dłużej na sam koniec ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z akapitami jest ten problem, że rozwalają cały rozkład zdjęć i tekst wygląda po prostu brzydko, więc jestem już bardziej za zwyczajnym enterem.
      I, halo, to chłopcy, nawet w liceum zachowują się jak gimby ;)

      Usuń