piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział trzeci




Czuła się tak dziwnie. Stres przytłaczał ją już od rana. Spojrzała na zegar, dochodziła dziewiętnasta, czyli godzina, na którą umówiła się z Lucasem. Jej pierwsza impreza w tym mieście zbliżała się wielkimi krokami i bała się, że z nerwów zacznie wymiotować lub coś takiego. Przygotowywała się przez ponad godzinę; wzięła długi prysznic, po którym pomalowała rzęsy tuszem, a we włosach uplotła chudy warkoczyk. Ubrała czystą bieliznę, szarą koszulkę na chudych ramiączkach i czarną spódniczkę, która sięgała jej nieco nad kolana. Nie chciała, by przez zbyt małą długość ubrania ktoś ją zaczepiał, chociaż z pewnością potrafiła się bronić. Dorzuciła do tego jeszcze bransoletkę ze znakiem zodiaku, który kupiła jeszcze w Anglii, nieodłączne pierścionki i czarny choker (nie potrafiła się od niego ostatnio uwolnić). Dopiero wtedy uznała, że była gotowa, dlatego usiadła na łóżku, cierpliwie czekając na jakikolwiek znak od Luke'a.

Właściwie nie wiedziała, dlaczego wczoraj zaproponowała mu te dwadzieścia dziewięć powodów. Chociaż nie, wiedziała. Raz, kiedy on i jego kumpel Ashton, nie zauważyli jej na korytarzu, usłyszała ich rozmowę. Niby nic strasznego, po prostu Ash narzekał na Luke'a, że nie chciał się rozerwać, zaszaleć. Nie znała powodu tego dziwnego zamknięcia, ale pomyślała, że zaproponuje mu to, dzięki czemu mogli też się lepiej poznać. Czy wspominała, że uwielbiała niebieskookich blondynów?

Dlaczego dwadzieścia dziewięć? To proste, tyle miała tatuażów na ciele. Robiła je nie bez okazji, zawsze kojarzyła je z jakimiś wydarzeniami, które zapadły w pamięci Ailli. Po prostu uwieczniała je na swoim ciele i naprawdę to w sobie lubiła. Może - tylko może - Luke sprawi, że na jej ciele pojawi się trzydziesty powód? Cóż, chyba właśnie na to liczyła.

W końcu jej telefon zaczął wydawać z siebie pierwsze dźwięki piosenki Black Veil Brides. Odebrała z myślą, że to było dosyć miłe ze strony Luke; zamiast pisać esemesa, dzwonił. Ailla lubiła zwracać uwagę na takie szczegóły. 

- Cześć, Luke - powiedziała na wstępie. Chyba się uśmiechnął. 
- Cześć, Ail. Czekam już na dole - poinformował ją. 
- Już schodzę. 

Rozłączyła się i schowała telefon do małej torebki. Nienawidziła tych rzeczy, zdecydowanie wolała plecaki, ale nie miała obecnie większego wyboru. Wrzuciła jeszcze jakieś chusteczki i pobiegła na korytarz, gdzie wsunęła na nogi całe czarne trampki, jednak po namyśle ściągnęła je i zamiast nich założyła ciemnoczerwone creepersy na koturnie. Mimo wszystko wydawały się bardziej na miejscu. Narzuciła na ramiona długi sweter i pożegnała się z tatą, który stał oparty o próg, ciesząc się z faktu, że jego córka wychodziła ze znajomymi. Ailla zawsze miała problem z ludźmi i zawieraniem z nimi znajomości, dlatego nie zabronił wyjścia na imprezę. Poza tym, nie musiał się przejmować, Ailla była zbyt rozważna na alkohol czy narkotyki.

Kiedy znalazła się na parterze, przystanęła, by uspokoić oddech po szaleńczym biegu, by Luke nie musiał na nią czekać zbyt długo. Odgarnęła jeszcze włosy z twarzy, a potem wyszła, od razu odnajdując spojrzeniem chłopaka, opierającego się o drzwi pasażera. Podeszła do niego, mimowolnie uśmiechając się.

- Cześć - powiedziała ponownie, chociaż witała się z nim jakieś trzy minuty temu przez telefon. 
- Rozmawialiśmy dosłownie przed sekundą - odparł z rozbawieniem. 
- Wiem o tym. 

Pokręcił głową na boki z uśmiechem, a potem otworzył jej drzwi, dzięki czemu wsiadła do samochodu. Od razu poczuła ten charakterystyczny zapach skóry i Luke'a. Miał silne perfumy lub po prostu to jego ciało i chyba stawiała na to drugie. Niemniej, lubiła to.

- Więc... - zagadnął, przedłużając wyraz. Spojrzał na nią, jednak po chwili musiał przenieść wzrok na jezdnię. - O co chodziło wczoraj z tymi dwudziestoma dziewięcioma rzeczami?

Przełknęła ślinę rzucając mu krzywe spojrzenie. Cholera, pomyślała.

- Cóż... - zaczęła, bawiąc się palcami. - Po prostu pomyślałam, że moglibyśmy się dzięki temu poznać? To dziwny pomysł, przepraszam, nie powinnam była tego proponować. 
- Nie - powiedział szybko, przez co na niego spojrzała ze zdziwieniem. Uśmiechnął się, pokazując dołeczki w policzkach, które zawsze pragnęła mieć. - Podoba mi się ten pomysł, ale... dlaczego akurat taka liczba?
- Tyle mam tatuaży - wzruszyła ramionami. - Każdy nawiązuje do czegoś, jakiejś historii. Chciałam ci to, nie wiem, pokazać? I jednocześnie przypomnieć samej sobie.

Czuła, jak na jej policzki wypływał rumieniec. Ugh, nienawidziła tego, naprawdę. Patrzyła na Luke'a, uśmiech na jego twarzy powiększył się jeszcze bardziej i nawet spojrzał na nią przez krótkie sekundy.

- Dlaczego akurat mi? - zadał kolejne pytanie.
- Nie wiem. Jesteś jedną z niewielu osób, które do mnie cokolwiek mówią.

Od razu skarciła się za te słowa, ponieważ zabrzmiały depresyjnie, słabo i ogólnie dziwnie, a w końcu tutaj miała zacząć życie, być nową Aillą. Chyba będzie to trudniejsze niż podejrzewała. Nie tak łatwo zostawić wielki kawałek siebie w przeszłości. 

Już się nie odzywali. W ciszy dojechali pod dom Mike'a, jeśli dobrze pamiętała. Na razie zorientowała się, że z przyjaciół Lucasa poznała jedynie Ashtona, z którym chodziła na matematykę. To on polecił jej korepetycje u Luke'a, co chyba wyszło jej na dobre, biorąc pod uwagę fakt, że znajdowała się wokół ludzi, a nie w swoich samotnych czterech ścianach. 

Luke trzymał jej nadgarstek, kiedy przepychali się przez grupy ludzi. W końcu zatrzymał się i to właśnie byli jego kumple. Brunet, Calum, jeśli dobrze pamiętała (Ashton wiele jej mówił o przyjaciołach, ponieważ usiadł z nią na wspólnej lekcji) wydarł się na wzór "heeeej!", chociaż muzyka i tak to zagłuszyła. Ailla stała obok Luke'a, czując się niesamowicie mała. 

- Hej, w końcu cię poznaję, dziewczyno - powiedział chłopak z niebieskim pasemkiem.

Uśmiechnęła się na jego słowa, jednak nic nie powiedziała.

- Jestem Mike - przedstawił się.
- Ailla - odparła, chociaż pewnie doskonale to wiedział. - Cześć, Mikey.

Chłopak skrzywił się, jednak po sekundzie zachichotał, mówiąc ciche "ale tylko ty możesz mnie tak nazywać". Uśmiechnęła się znowu, ale to nie jej wina, ponieważ on był tak bardzo optymistyczny i żartobliwy w całym sobie, że nie potrafiła inaczej. Chyba po prostu zaliczał się do grupy wiecznych żartownisiów.

- Przesuń swoją grubą dupę, Michael, muszę przywitać się ze swoją best friend forever - usłyszała.

Ze zdezorientowaniem spojrzała w lewo, natrafiając na wesołe brązowe tęczówki Ashtona. Jego oczy kojarzyły się Ailli z małym szczeniaczkiem, ponieważ miał w sobie coś tak bardzo uroczego, że inaczej po prostu nie potrafiła. A jego głos kowboja, którym rozbawiał ją na lekcji, był nie do podrobienia.

- Cześć! - powiedział, przeciągając wyraz i zgarniając ją w ramiona.

Stała sztywno, jednak po chwili objęła go niezręcznie. Na szczęście, nie trzymał jej zbyt długo, bo ktoś chyba uszczypnął go w tyłek, ponieważ podskoczył nagle, trzymając się za tamtą część ciała. Dostrzegła tego bruneta z bluzką, na której widziała twarz wokalisty (jeśli tak go mogła nazwać) The Prodigy. Och, już go lubiła.

- Mów mi Calum - przedstawił się z tak szerokim uśmiechem, że była zaskoczona.

Naprawdę, aż ją zaczęły boleć policzki, kiedy tak na niego patrzyła. Powtórzyła swoje imię, a on zarzucił na jej barki swoje ramię w dziwnie przyjacielski sposób. Przyciągnął ją do siebie tak, że cała ich piątka tworzyła kółko. Ailla czuła się trochę dziwnie, ale nic nie mówiła.

- No więc, drogie dziewczęta - powiedział Michael, na co Ashton przywalił mu pięścią w ramię. Chłopak zignorował to, kontynuując: - Co chcecie do picia?
- Ja prowadzę - odparł od razu Luke, unosząc ręce do góry.

Calum zadeklarował, że wypije każdy rodzaj alkoholu, ponieważ już dawno się nie upił, a Ashton odpowiedział, że piwo będzie okej. Dopiero wtedy wszyscy zwrócili uwagę na nią, więc spuściła wzrok na dół, mówiąc:

- Nie piję alkoholu. 
- Och, promujesz pro-life na imprezach? - zażartował Calum.

Pozostawiła to bez komentowała, ponieważ, po pierwsze pro-life chyba oznaczał coś zupełnie innego, a po drugie i tak nie chciała im tego jakoś szczególnie tłumaczyć. I nie, nie miała problemu z alkoholem, nigdy.

- Jeśli tak to sobie tłumaczysz - powiedziała w końcu, siląc się na uśmiech. 

W końcu uwolniła się spod ramienia Caluma, ponieważ postanowił pójść z Michaelem po alkohol. Przybliżyła się więc do Luke'a, który posłał jej uroczy uśmiech, a potem zaczęła się przysłuchiwać rozmowie z Ashtonem. Mówili o jakimś filmie i dopiero po długich dwóch minutach usłyszała tytuł. Do Utraty Sił.

- Zdecydowanie powinnaś to obejrzeć, Aillo - zwrócił się do niej Ash z miłym uśmiechem.
- Zdecydowanie byłam na premierze, Ashtonie - odparła, przygryzając wargę, by nie odwzajemnić grymasu. 
- Z kumplem? - zapytał głupio. 
- Z koleżanką. Uwielbiam takie filmy. To mój temat - wzruszyła ramionami. 
- Boks? Proszę cię, jesteś dziewczyną - westchnął, chyba jej nie wierzył. Cóż, wciągnął ją w tę grę i chciała udowodnić mu swoją wartość. 
- Jestem dziewczyną, dzięki, że zauważyłeś. 

Ashton zaśmiał się, kręcąc głową na boki. Tym razem to on zarzucił na nią swoje ramię, a ona zaczęła się zastanawiać, dlaczego chłopcy cały czas to robili? Mieli drgawki barków czy co? Westchnęła, odgarniając niesforny kosmyk włosów z twarzy.

- Zdecydowanie musimy to razem obejrzeć - postanowił.
- Zdecydowanie - odparła, uśmiechając się do niego. 

Cóż. Czy mogła powiedzieć, że znalazła jakiś znajomych?

1 komentarz:

  1. Dwadzieścia dziewięć powodów, aby się lepiej poznali... brzmi nieźle xD Na każdym tatuażu znajduje się inna historia? Skoro jest ich dwadzieścia dziewięć wartych zapamiętania to sporo przeszła. Może i jej ojciec ma rację i nie musi obawiać się, że Ailla sięgnie po alkohol czy narkotyki. Zaufanie jest najważniejsze. Ailla to rozsądna dziewczyna i nie daje się chłopakom namówić na wypicie trunku. Można powiedzieć, iż faktycznie trochę się tutaj aklimatyzuje. Być może faktycznie chłopcy będą jej dobrymi przyjaciółmi. I oczywiście dodałaś jej kolejny szczegół, który przypomina mój xD Z tym boksem... xD Już ją polubiłam jeszcze bardziej ;p
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń