Lucas nie chciał mówić, że się martwił. Od paru dni Ailla nie dawała znaku życia, a ich umówione spotkanie poszło w niepamięć. Nie przychodziła na korki z matematyki, dosłownie nic. Czuł się nieco szalony, ponieważ postanowił po szkole do niej wpaść pod pretekstem podrzucenia notatek. Może to i dziwne, biorąc pod uwagę, jak krótko się znali, ale Luke zawsze o wszystkich się martwił. Taki już był.
Kiedy tylko zadzwonił dzwonek, pożegnał się z chłopakami, a potem pomknął do swojego samochodu, wrzucając zeszyty i plecak na siedzenie. Wcześniej wyciągnął notatki z szafki, żeby jego pretekst miał zastosowanie w praktyce. Potem odpalił silnik, zastanawiając się nad adresem, gdzie mógłby znaleźć Aillę.
Droga nie zajęła mu wiele czasu, co okazało się zaskakujące. Po piętnastu minutach wchodził powoli po schodach, wcześniej upewniając się na domofonie, pod jakim numerem znajdzie Aillę. Musiał wdrapać się na czwarte piętro i mimowolnie stanął przed mieszkaniem z cyfrą osiem, by złapać oddech. Poprawił jeszcze koszulkę i ściągnął okulary przeciwsłoneczne, zawieszając je na kołnierzu. Nacisnął dzwonek i czekał. Czekał wieczność. Przynajmniej tak mu się wydawało.
Klucz w drzwiach zaczął się powoli przekręcać. W momencie, kiedy do jego nozdrzy dotarł zapach z mieszkania, podniósł wzrok, przygryzając kolczyk w wardze. Ailla stała w progu, mając na sobie długą do ud koszulkę z nazwą zespołu, Saint Asonia. Na jej stopach zauważył biało-czarne skarpetki w paski, a jej włosy były w nieładzie. Nie miała żadnych spodni albo nie widział ich spod t-shirtu. Chyba, mimo wszystko, wolał tę pierwszą możliwość. W końcu był facetem.
- Ugh, Luke - powiedziała. - Przez ciebie musiałam wyjść z łóżka.
- Mogę wejść? - zapytał z uśmiechem.
Bez słowa przesunęła się, robiąc mu miejsce. Już w progu słyszał muzykę, Better Place od zespołu z jej koszulki. Ściągnął buty, rozglądając się wokoło. Chyba byli sami. Odwrócił się w stronę Ailli, której nie odnalazł. Słyszał jakieś dźwięki głębiej w mieszkaniu, dlatego ruszył niepewnie w tamtą stronę. Zastał ją w kuchni, kiedy sięgała po coś na wysokiej półce i, cholera, faktycznie nie miała spodenek. Chyba jednak nie powinien do niej przychodzić.
- Ugh, Luke - powiedziała. - Przez ciebie musiałam wyjść z łóżka.
- Mogę wejść? - zapytał z uśmiechem.
Bez słowa przesunęła się, robiąc mu miejsce. Już w progu słyszał muzykę, Better Place od zespołu z jej koszulki. Ściągnął buty, rozglądając się wokoło. Chyba byli sami. Odwrócił się w stronę Ailli, której nie odnalazł. Słyszał jakieś dźwięki głębiej w mieszkaniu, dlatego ruszył niepewnie w tamtą stronę. Zastał ją w kuchni, kiedy sięgała po coś na wysokiej półce i, cholera, faktycznie nie miała spodenek. Chyba jednak nie powinien do niej przychodzić.
Miała więcej tatuażów niż początkowo przypuszczał. Bransoletki na jej kostce idealnie pasowały do czarnego tuszu. Nawet w takim wydaniu prezentowała się perfekcyjnie. Kiedy nagle odwróciła się w jego stronę, przyłapała Lucasa na wpatrywaniu się w jej nogi. Zarumienił się, spuszczając wzrok.
- Chcesz coś do picia? - zapytała.
- Jakiś sok będzie w porządku - wymamrotał, siadając przy stole.
Ailla nalała mu sok, stawiając szklankę przed nim. Truskawkowy. Czy to jej ulubiony? Patrzył, jak krzątała się po kuchni, sięgając w końcu po nóż i banana. Czy to źle, że w jego głowie pojawiły się nieodpowiednie myśli?
- Więc? - zagadnęła go, krojąc w dłoniach kawałek banana i wciskając go do ust. - Co tu robisz?
- Um... przyniosłem ci notatki z lekcji, ponieważ... - zająknął się, dokładnie ją obserwując. To wydawało się absurdalne, ale wyglądała seksownie, jedząc tego cholernego banana. - Ponieważ długo cię nie było i...
Przewróciła oczami, jednak kiwnęła głową, a on wyciągnął zeszyty ze swojego plecaka. Słyszał, jak głośna muzyka zmieniła się na piosenkę Three Days Grace - I Hate Everything About You. Uśmiechnął się pod nosem, ponieważ ta melodia kojarzyła mu się z dzieciństwem, a dokładniej jazdą samochodem. Obowiązkowo zawsze to leciało w radiu.
Jej telefon wydał z siebie dźwięk, więc odblokowała go, a brwi Ailli coraz bardziej się marszczyły. W końcu wstała, a Luke nie wiedział, co zrobić. Gdzie szła? Czy miał pójść za nią? Czuł się tak bardzo bezradny.
- Poczekaj tu, wracam za pół minuty, dosłownie.
Kiwnął głową i po prostu siedział, pijąc sok. Słyszał jakieś trzaskania w pokoju Ailli lub gdziekolwiek ona poszła, ale nie zwracał na to uwagi. I może właśnie przez to dźwięk zamykanych drzwi zniknął w muzyce i szamotaniu się dziewczyny.
Nagle jakiś mężczyzna pojawił się przed nim i Luke starał się zamaskować to, że się go przestraszył. Spojrzał w górę i natychmiast wstał, czując wewnętrzną potrzebę ucieczki lub czegokolwiek. Patrzył na niego zimnymi szarymi oczami, a limo odstraszało kolorem. Miał także rozciętą wargę i napuchniętą brew. Był niższy od Lucasa o jakieś dziesięć centymetrów i to dawało mu jakąś szansę.
- Kim ty jesteś, koleś? - zapytał, przeczesując swoje krótkie włosy. Miał obite kostki, zauważył.
- Jestem Luke - powiedział, wyciągając rękę. Uścisnął ją. - Przyniosłem notatki dla Ailli.
- W porządku - odparł, patrząc na niego nieufnie. - Chodzicie razem do klasy?
- Kim ty jesteś, koleś? - zapytał, przeczesując swoje krótkie włosy. Miał obite kostki, zauważył.
- Jestem Luke - powiedział, wyciągając rękę. Uścisnął ją. - Przyniosłem notatki dla Ailli.
- W porządku - odparł, patrząc na niego nieufnie. - Chodzicie razem do klasy?
- Można tak powiedzieć.
Ailla pojawiła się jak zbawienie i Luke odetchnął z ulgą, ponieważ, kim był ten facet? Patrzył, jak dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i wpadła w jego ramiona, a on odstawił torbę na ziemię, przytulając jej zgrabne ciało. Chwila, zgrabne?, zganił się. Powinien przystopować ze swoim mózgiem. Zauważył, że ubrała spodenki.
- Tato, wróciłeś! - powiedziała entuzjastycznie.
Cholera, pomyślał Luke, to jej ojciec? Wyglądał na nie więcej niż jakieś trzydzieści... osiem lat? Coś koło tego. Poprawił nerwowym ruchem swoje włosy, spuszczając wzrok na ziemię. Nie wiedział, co miał zrobić. Czy powinien się zbierać? Uch, nienawidził niezręcznych sytuacji.
- No więc, Luke - zagadnął go mężczyzna, jak się później dowiedział, Ian. - Może chcesz zostać na obiad? Czujemy się tu nieco samotni i dodatkowe towarzystwo na pewno wyjdzie nam na dobre.
- Jeśli to nie problem, proszę pana - odparł, uśmiechając się.
Luke został.
***
Kiedy Ian zniknął, by wziąć prysznic, Lucas dyskretnie o niego wypytał. Ailla chętnie opowiadała o swoim ojcu z pasją, której można jedynie zazdrościć. Był bokserem i występował nawet w telewizji, jednak blondyn nie wnikał w ten rejon rozmowy, ponieważ nie chciała mu odpowiadać. Dziewczyna przyznała też, że byli jedynie we dwoje, ponieważ jej matka zginęła podczas jakiejś strzelaniny, ale nie mówiła szczegółów. Nie pytał, nie był głupi. Widział, że to czuły temat i nie chciał w żaden sposób nalegać. Wspomniała mu też, że po śmierci żony, Ian załamał się i Ailla trafiła na dwa miesiące do opieki społecznej. Drżał jej głos, dlatego szybko zmienił temat na jedzenie, które razem zaczęli przygotować.
Ailla mówiła, że na pewno sama sobie poradzi, ale Lucas nie chciał siedzieć jak kołek, więc uparł się, by udzielić dziewczynie pomocy. Oczywiście, niewiele mógł zrobić, ponieważ nigdy nie orientował się jakoś szczególnie w kuchni, jednak robił wszystko, co w jego mocy. Nawet rozbawił Aillę, kiedy ukroił kawałek marchewki, wpychając je między usta na podobieństwo kłów. Zrobił z siebie kompletnego idiotę, ale pokazała mu swój uroczy uśmiech, dlatego wydawało się to tego warte. Zdecydowanie było coś z nim nie tak, ale kto by się przejmował? Na pewno nie Luke.
Jedzenie w końcu było gotowe i Lucas nawet nie wiedział, jaką nosiło nazwę. Był to makaron, a do tego kawałki kurczaka i różnych warzyw, a to wszystko zmieniło swój kolor na zielony pod wpływem jakiegoś sosu. Ailla nałożyła trzy porcje i posypała to żółtym serem, a potem postawiła na stole i zawołała Iana. Luke nazywał go w myślach po imieniu, ale w rzeczywistości nigdy nie odważyłby się zrobić tego na głos. Ne czuł do niego strachu, ale pewnego rodzaju... respekt. Chyba tak mógł to nazwać.
Jedzenie w końcu było gotowe i Lucas nawet nie wiedział, jaką nosiło nazwę. Był to makaron, a do tego kawałki kurczaka i różnych warzyw, a to wszystko zmieniło swój kolor na zielony pod wpływem jakiegoś sosu. Ailla nałożyła trzy porcje i posypała to żółtym serem, a potem postawiła na stole i zawołała Iana. Luke nazywał go w myślach po imieniu, ale w rzeczywistości nigdy nie odważyłby się zrobić tego na głos. Ne czuł do niego strachu, ale pewnego rodzaju... respekt. Chyba tak mógł to nazwać.
Przy obiedzie bawił się o wiele lepiej niż przypuszczał. Ailla częściej przywoływała na twarz uśmiech, mimo, że nie do końca był prawdziwy, ale Lucasowi wydawało się, iż robiła to po to, by nie martwić swojego ojca. Mimo tego, Luke odkrył, że Ian to zabawny koleś, który traktował swoją córkę na relacjach przyjaciół. Nawet do Hemmingsa odnosił się slangiem i używał swobodnie przekleństw. Po naukach matematyki, wiedział, że Ailla też przeklinała, ale przy Ianie nie zrobiła tego ani razu.
Muzyka z wieży Ailli towarzyszyła im przy obiedzie i Luke był nieco zaskoczony, że Ian tolerował taki rodzaj, ale po dłuższej chwili odkrył, że on też musiał to lubić. Wkrótce mężczyzna musiał się zbierać na trening, który obecnego dnia zaczynał o szesnastej, dlatego pożegnał się z nimi przybiciem żółwika, a potem wyszedł, zostawiając ich ponownie samych. Ailla zaczęła zbierać brudne naczynia, więc Luke pomógł jej.
- Masz całkiem fajnego ojca - zaczął rozmowę, patrząc na nią z boku.
- Taaak, jest obecnie wszystkim, co mam.
Nie odzywali się, wsłuchując w kolejny zespół, The Pretty Reckless. Luke nie znał tytułu piosenki, ale całkiem mu się spodobało i obiecał sobie sprawdzić ich w domu. Kiedy skończyli zmywać, Lucas spojrzał na zegarek i z rozczarowaniem odkrył, że musiał zbierać się w drogę powrotną. Ailla odprowadziła go do drzwi, gdzie założył trampki i bluzę, a gdy już miał wychodzić, zatrzymała go delikatnym uściskiem na jego dłoni. Spojrzał na nią niezrozumiale, jednak z miłym uczuciem gdzieś w środku.
- Coś nie tak? - zapytał, pochylając się w jej stronę. Oddech Ailli pieścił jego szyję.
- Nie, po prostu... - zająknęła się. - Pamiętasz, jak mówiłam ci o tych dwudziestu dziewięciu rzeczach? - przytaknął ruchem głowy, więc kontynuowała: - Pomyślałam, że jutro mogłabym pokazać ci jedną z nich po szkole.
- Czy to musi być od razu po szkole? - zapytał, a jej mina nieco zmarkotniała. - Mam trening i, jeśli chcesz, możesz poczekać, ale zanudzisz się na śmierć.
- Nie bądź tego taki pewien - odparła, dźgając go palcem wskazującym w brzuch, a on automatycznie napiął go. Nie wiedział, dlaczego to zrobił, ale podziałało, ponieważ rozproszyło ją to na chwilę. - Um... po prostu posiedzę na trybunach, okej?
- Jasne - uśmiechnął się, nachylając w jej stronę jeszcze bardziej.
Cmoknęła go w policzek, co sprawiło, że zamarł. Dziewczyna zaśmiała się, a potem puściła jego dłoń, otwierając zamek w drzwiach. I kiedy już naprawdę miał wychodzić, nadal będąc nieco w szoku, powiedziała jeszcze:
- I, Luke? Nie zakładaj jutro niczego, co będziesz się bał pobrudzić.
Od autorki: Zamulam trochę, ale idk. Mam nadzieję, że wam się podoba, przechodzimy powoli do powodów. Nabawiłam się zapalenia spojówek i moje pole widzenia jest rozmazane przez krople do oczu, ale liczę, że nie ominęłam poważniejszych błędów.
Bardzo ładny rozdział jak i opowiadanie, tematyka nie za bardzo moja ale jednak wkręciła mnie. Mam nadzieję, że będzie się działo jeszcze ciekawiej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie xx
http://isabellebailey.blogspot.com/
To już wiem skąd Ailli wzięła się pasja do boksu. Ojciec to pewnego rodzaju dla niej inspiracja :P Luke to facet, ale muszę przyznać, że jego "brudne myśli" bardzo mnie rozbawiły xD Typowy facet- patrzy na dziewczynę, które jest ubrana do połowy i nie może opanować swoich fantazji tak jak z bananem, który Ailla jadła- rozwaliłaś mnie tym. Więc teraz przechodzimy do powodów? Będą pokazywane po kolei, żeby poznał ją stopniowo? :D Już się doczekać nie mogę ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lex May
Na początek - to bardzo miłe, że zadałaś sobie trud, by skomentować wszystkie rozdziały! :)
UsuńTaak, to trochę przeze mnie, bo - nieskromnie mówiąc - trenuję i postanowiłam dodać to tutaj w mniejszym czy większym stopniu. Ale tak, ojciec ma pełnić coś w stylu inspiracji, haha.
Och, tak, teraz powody, to znaczy, nie mam zbytnio określonej kolejności, ale mniej więcej już wiem, jak to rozpisać :)