czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział piąty




Pogoda w Waszyngtonie zapowiadała się naprawdę dobrze. Słońce świeciło, a na deszcz się nie zapowiadało i to było najważniejsze. Ailla właśnie skończyła brać prysznic i zaczęła ubierać wcześniej przygotowane rzeczy. Umówiła się z Lucasem za dokładnie pół godziny. Uparł się, by po nią przyjechać i właściwie jej to pasowało, ponieważ nie musiała tłuc się autobusem pod jego dom. Wróciła po szkole, nie zostając na jego treningu, ponieważ musiała jeszcze odhaczyć jedną rzecz. 

Ailla założyła przylegającą szarą sukienkę na ramiączkach, która kończyła się na udach. Do plecaka spakowała czarny sweter, w razie, gdyby byłoby jej zimno. Okulary przeciwsłoneczne nałożyła na kołnierz ubrania, a potem przejrzała się w lustrze. Makijaż był gotowy, jej fryzura też, więc była gotowa. Poszła do pokoju, w którym dopakowała do swojego bagażu klucze, telefon i portfel, a potem skierowała się do kuchni. Uznała, że zdąży nawet zjeść obiad ze swoim tatą, który wczorajszego dnia wrócił z zawodów. 

- Za ile wychodzisz? - zapytał, kiedy usiadła naprzeciwko niego.

Szybko spojrzała na zegar, a potem odpowiedziała:

- Luke będzie za dwadzieścia minut. 
- Kim jest ten Luke?

Uśmiechnęła się do ojca, który uniósł brew z zaciekawieniem. Ailla była traktowana przez swojego tatę jak mała dziewczynka i zapewne, gdyby miała chłopaka, wywiózłby ją na drugi koniec świata. Oczywiście, jedynie mówiąc teoretycznie, po prostu bardziej by jej pilnował, a chłopak Ailli zostałby odpytany jak na przesłuchaniu w policji. Ale to raczej było typowe. 

- To mój kolega - westchnęła. - Pomaga mi w nadrobieniu matematyki i po prostu zaczęliśmy się kumplować. 
- W porządku - mruknął, posyłając jej uśmiech. Jego warga była spuchnięta, więc skrzywił się z bólu. - Mam nadzieję, że jest wobec ciebie dobry?
- Tato - jęknęła, przewracając oczami. - On nie jest moim chłopakiem. 

Uniósł ręce, śmiejąc się, a potem wrócił do jedzenia. Muzyka leciała z wieży w salonie, zapełniając ciszę między nimi, którą przerwał dopiero telefon Ailli. Wyciągnęła go z odpiętego plecaka kostki, patrząc na wyświetlacz. Szybko odebrała.

- Jestem pod twoim blokiem - poinformował ją Luke. 
- Już schodzę - odparła i rozłączyła się. 

Dokończyła ostatnie dwa gryzy kalafiora, a potem umyła szybko talerz i sztućce. Zapięła plecak, ubrała go na ramiona, a potem pożegnała tatę pocałunkiem w policzek. Na przedpokoju założyła czarne trampki i wybiegła, krzycząc, żeby za nią zamknął drzwi na klucz. 

Schody pokonała szybkim tempem, który zdziwił ją samą. Nasunęła okulary na nos i wyszła z bloku, wzrokiem od razu natrafiając na samochód Luke'a. Otworzyła drzwi, nachylając się do środka, jednak nie wsiadła. Spojrzał na nią niezrozumiale, marszcząc brwi. 

- Pomyślałam, że moglibyśmy pójść tam na nogach. To naprawdę niedaleko i potem będziesz mi za to wdzięczny - powiedziała, a on jedynie kiwnął głową, odpinając pas.
- Mogę tu zostawić samochód?
- Tak, no jasne - mruknęła.

Luke wysiadł z samochodu, a ona zamknęła drzwi ze strony pasażera, cierpliwie na niego czekając. Tak naprawdę, czekała ich prawie dwudziestominutowa droga, ale nie chciała zabrudzić auta Lucasa, które na pewno nie przeżyłoby bez żadnej plamy. Wolała tego uniknąć. 

Szli równym tempem chodnikiem, kierując się w stronę centrum. Potem będą musieli nieco zboczyć z drogi, by trafić do innej dzielnicy, gdzie wszystko się odbywało. Ailla uznała, że wcale nie było tak ciepło, jak przypuszczała, ale postanowiła sobie na razie darować wyciąganie swetra. Czasami po prostu wygrywało lenistwo.

Rozmawiali swobodnie o szkole, zbaczając na temat przyjaciół Luke'a. Ailla polubiła ich na samym początku, chociaż uważała, że byli nieco dziwni. Każdy z nich miał w sobie coś, co potrafiło rozbawić, ale jednocześnie zmuszało do myślenia, czy oni na pewno mieli w porządku z głową. Chociaż potem po prostu uznała, że każdy posiada takie dziwactwo.

Następnie temat przeszedł na rodzeństwo. Dowiedziała się, że Luke miał dwóch braci, którzy już z nimi nie mieszkali, a ona przyznała, że nie miała żadnego rodzeństwa, chociaż zawsze o nim marzyła. W dzieciństwie czuła się dosyć samotna i trwało to do teraz, ale każdy powtarzał jej, że chętnie zamieniłby się z Aillą miejscem. Trochę tego nie rozumiała.

W końcu przed nimi pojawił się wielki tłum. Ailla była trochę tym zaskoczona, ponieważ nie spodziewała się aż takiej ilości ludzi, ale to jeszcze lepiej. Chwyciła Lucasa za dłoń, uśmiechając się do niego, a potem zaczęła go ciągnąć na wielką polanę, przepełnioną grupkami osób. Zrównał z nią krok, dopiero, kiedy minęli siedzących na trawie i znaleźli się przy budkach z jedzeniem. Przed nimi stała duża scena. 

- Przyszliśmy na jakiś koncert? - zapytał z uniesionymi brwiami. 
- To raczej nie jest główną atrakcją - odparła. 

Kapela, która właśnie skończyła grać, zeszła ze sceny, gdzie od razu pojawiła się jakaś wysoka blondynka z własnym mikrofonem w dłoni. Ailla czuła się jak małe dziecko, a energia rozpierała ją niesamowicie mocno. Pociągnęła Luke'a w duży tłum, gromadzący się przy scenie, a kiedy znaleźli się dokładnie po środku, wtedy postanowiła się zatrzymać. Zdjęła plecak z ramion i wygrzebała z niego dwie paczki, a potem z powrotem zawiesiła go na sobie. 

- Jesteście gotowi, kochani? - zapytała kobieta ze sceny, a tłum wydał z siebie głośne "tak!". - Na trzy wyrzucamy, jasne?

Ailla rozerwała dwie duże paczki zębami i jedną z nich podała Lucasowi. Spojrzał na nią z niezrozumieniem, ale szybko się uśmiechnął z błyskiem w oku. Zdjęła jego okulary z kołnierza koszulki i nałożyła na nos, ponieważ dzięki temu mogli przy okazji patrzeć podczas wyrzucania kolorowego proszku w powietrze. 

Oprócz tego wyrzucenia proszków, czekały ich jeszcze cztery powtórzenia co pół godziny, więc Ailla odpowiednio się na to zabezpieczyła i kupiła osiem różnych kolorów. Obecnie, ona miała zielony, a Luke niebieski i obojgu pasowały te proszki. 

- Raz! - odliczała kobieta na scenie. - Dwa! I... trzy!

Proszek poleciał w powietrze, tworząc kolorową mgłę w powietrzu. Drony latały w powietrzu, kamerując to wszystko, a Ailla śmiała się głośno, na chwilę mrużąc oczy przez przyzwyczajenie. Szybko je otworzyła, uświadamiając sobie, że miała okulary na nosie. Natrafiła na radosne spojrzenie Luke'a i chociaż nie potrafiła tego dostrzec, jego uśmiech mówił wszystko. Wyrzuciła proszek znowu, ponieważ połowa jej została i nawet nie zauważyła, że Luke przysunął się jeszcze bardziej do niej. 

Ludzie znowu wyrzucili kolejne kolory, ponieważ podczas jednego wyrzucenia było coś w stylu dwóch podejść, a wtedy ramiona Luke'a oplotły ją od tyłu. Zamarła i zmarszczyła brwi, jednak postanowiła nic z tym nie robić. Jednocześnie wiedziała, że będzie myślała nad tym cały dzień. Uniosła głowę do góry i wysypała resztkę zielonego proszku nad ich głowami, co sprawiło, że włosy obojga miały w sobie najwięcej tego koloru. 

Mgiełka opadła, a ludzie ruszyli w stronę jedzenia lub tłoczyli się bardziej pod sceną, na którą wyszedł zespół. Ailla odwróciła się twarzą do Luke'a, który puścił ją, unikając jej spojrzenia. Mimowolnie dokładnie obejrzała każdą barwę, którą na sobie miał. Na jego włosach dojrzała niebieski, zielony i odrobinę fioletowego, na koszulce różowy i żółty, a na spodniach i butach pomarańczowy wymieszany z czerwonym. 

- Jestem głodny - mruknął, przeciągając wyraz. 
- Więc chodźmy coś zjeść. Są koszmarne kolejki, ale mamy czas, tak myślę. 

Na festiwalu było tyle ludzi, że trzymali się za ręce, by nie zgubić drugiej osoby w tłumie. Tym razem to Luke przeciskał się przez tłum, rozglądając się na boki. Kiedy w końcu znaleźli się przy przyczepach z jedzeniem, chłopak pognał do tej, gdzie były fast foody. Ailla powędrowała za nim wolniejszym tempem, dołączając do niego w kolejce. Była całkiem zdziwiona, kiedy przy kasie znaleźli się w ciągu dziesięciu minut. Słuchała, jak Luke zamawiał frytki, a do tego hamburgera i kiedy zapytał, czy coś chciała, poprosiła tylko o pepsi, od razu podając mu pieniądze. Spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami i burknął:

- Daj spokój, Ailla, kupiłaś kolory, to ja kupię ci picie.

Już się nie odezwała.


***


- Ailla? - zagadnął ją Luke, kiedy wracali z festiwalu. 

Była już dwudziesta pierwsza, a oni wracali w stronę jej bloku, cali kolorowi i uśmiechnięci. Wcześniej, kiedy słońce nadal świeciło, Luke uparł się na zrobienie zdjęcia, które potem wstawił na Instagrama. Chciał ją oznaczyć, więc podała mu nazwę i takim sposobem uzyskała czterech nowych obserwatorów (Ashton, Michael i Calum chyba czuwali na swoich telefonach). 

- Tak? - mruknęła, patrząc na niego. 

Zmęczenie dopadało ją naprawdę szybko i czuła, jak jej nogi zaczynają odmawiać dalszej drogi. Była okropnie brudna z proszku i powoli zaczynało ją to męczyć. Spojrzała na Luke'a, który patrzył przed siebie. Obserwowała jego profil twarzy, uwielbiała jego nos. To dziwnie brzmiało, ale co mogła poradzić?

- Więc dlaczego festiwal kolorów stał się twoim pierwszym powodem?
- To trochę długa historia - westchnęła. 
- Mamy czas - odparł, patrząc na nią. 

Czy na pewno chciała dzielić się z nim tą opowieścią? Chyba tak. Ale jednocześnie dziwnie się z tym czuła. Kiedy tak nad tym myślała, jej powody wcale nie były takie ciekawe. Jednak, zaczęła już tę przygodę, więc powinna ją zakończyć, prawda?


- Miałam szesnaście lat i to był mój wielki czas buntu - zaczęła mówić, nie patrząc na niego. - Mojego taty nie było w domu, ponieważ znowu wyjechał na jakieś zawody, a ja bardzo chciałam zdobyć jego uwagę. To nie tak, że miał na mnie wyjebane, po prostu nie zauważałam tego, że jednak się mną interesował - westchnęła, przypominając sobie tamten czas. Była głupia. - Poszłam ze swoją przyjaciółką na festiwal kolorów, pamiętam, że wtedy uciekłam z lekcji - zaśmiała się. - Ona przyjechała z innego miasta, poznałyśmy się przez internet, ale nieważne. Podczas rzucania proszkiem nagle zaproponowałam, żebyśmy zrobiły sobie tatuaże, ponieważ obie jakieś chciałyśmy, a żadna z nas nie miała. Brakowało nam koncepcji, pomysłu, ale zebrałyśmy pieniądze i poszłyśmy je zrobić. Wytatuowałyśmy sobie identyczne jaskółki na ramionach.

Nie patrzyła na niego, więc nie zauważyła uśmiechu, który jej posłał. Reszta drogi minęła im w ciszy. Dopiero, kiedy zatrzymali się przed jej blokiem, odważyła się podnieść na niego wzrok. Akurat bawił się kolczykiem w wardze i czasami zazdrościła mu tego piercingu. Ona miała przekuty nos, ale to jednak nie to samo, co usta. Zastanawiała się, jakie to uczucie? Jak to jest mieć kolczyk w takim miejscu? Jak to jest całować się z nim? Zganiła się w myślach, zawędrowała zbyt daleko.

- Czy jutro matma będzie w porządku? - zapytał, a na uśmiechnęła się. - Potem będziemy mogli zrobić sobie przerwę i obejrzeć jakiś film, jeśli chcesz. 
- Tak, jestem za - odparła, patrząc prosto w jego niebieskie oczy. 

Kochała ich kolor.

- W porządku, to do zobaczenia, Ail - mruknął, a potem wsiadł do swojego samochodu w brudnych ubraniach. 

Pomachała mu i otworzyła drzwi kodem, by wejść na klatkę schodową. Nie miała sił na wdrapywanie się do góry, jednak, czy mogła wybrać inną opcję? Westchnęła, a potem pokierowała się na czwarte piętro.


***


Siedziała w siadzie skrzyżnym na łóżku z czarnymi słuchawkami w uszach, w których leciała piosenka Nirvany. Patrzyła tępo na ścianę, zaklejoną plakatami, kołysząc się do przodu i do tyłu. Wyglądała jak chora psychicznie, jej ojciec często się z niej wyśmiewał i z tego, jak to robiła, ale, szczerze, nie obchodziło ją to. Muzyka zagłuszała wszystko inne, a maksymalna głośność prawie kaleczyła uszy. 

Czuła się samotna. Przyjechali do tego miasta tak nagle, zostawiając za sobą jej ukochane Sheffield. Obiecała sobie, że tam wróci. Musiała zrezygnować ze swoich przyjaciół, których nie miała zbyt wiele, ale jednak byli. Musiała zrezygnować ze swoich ukochanych miejsc, które dawały jej tak wiele wspomnień i przemyśleń. Musiała zostawić wszystko.

Miała tu koleżankę, Anę. Wydawała się być miłą dziewczyną, ale Ailla wiedziała, że nie mogła jej powiedzieć dosłownie wszystkiego. Coś zmuszało ją do niewymawiania na głos żartów, które nagle pojawiały się w głowie i stonowania swojego słownictwa. Czuła się obco. 

Był także Luke, ale on... Nie wiedziała nawet, czy tak naprawdę chciał z nią przebywać. Korki z matmy były jego dobrą wolą, a wyjścia z nią... Nie miała pojęcia, czy kłamał, czy jednak lubił się z nią włóczyć po tych wszystkich miejscach. Była tym wszystkim przytłoczona i nie wiedziała nic

Wstała, tylko po to, by podejść do szafy. Wyciągnęła stamtąd koszulkę z Soniciem i założyła ją na siebie. Tak naprawdę, w głębi duszy Ailla była dzieckiem. Kochała mocne brzmienie kapel, ale kochała też kreskówki. Przewróciła na siebie oczami. Czasami czuła, jak bardzo beznadziejna była. 

Westchnęła, a potem położyła się na łóżku, by po dwóch godzinach zasnąć podczas piosenki "Come As You Are". I śniła o kolorowych mgłach. 


Od autorki: Jestem obecnie na szesnastym rozdziale, duh, nie wiem, jak to zrobiłam. Dzisiaj niedziela, więc w telewizji puszczą Gwiezdne Wojny i nie mogę się doczekać. Wystawili u mnie oceny i jestem trochę załamana, bo w tym roku muszę się postarać, a mam tyle trój, że masakra. Jak tam u was?

7 komentarzy:

  1. Wybacz kochana, że dopiero teraz tutaj przychodzę, ale to z powodu szkoły :)Już przy 16 rozdziale jesteś?? Ja dopiero 9 piszę i to już tyle czasu, że to się robi męczące. Napisałam go chyba z 2 miesiące temu trochę, a potem szkoła zabrała mi cały czas i siły do pisania :( W każdym razie wróćmy do rozdziału. Pojawił się pierwszy powód, tatuaż z "jaskółką". Przyznam, że nie miałam zielonego pojęcia, iż Ailla wybierze takie miejsce xD "Nie zakładaj niczego, co będziesz bał się pobrudzić". Miałam nieco inne myśli, ale to raczej pomińmy, bo takie zbereźne wizje nie powinny siedzieć w mojej głowie, a jednak... xD W każdym bądź razie jestem mile zaskoczona :D Mimo wszystko jej odczucia, że jest "beznadziejna" dobijają mnie. Nikt nie powinien tak o sobie myśleć. Zasmuca mnie to :(
    Czekam na kolejny niecierpliwie kochana!
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, taa, to opowiadanie idzie mi jak żadne inne wcześniej i jestem nieco tym zaskoczona. Tak, tak, wiem, że to mogło zabrzmieć w ten sposób, ale co zrobić xD
      Co do tych jej przemyśleń, cóż, mogę "zaspojlerować", że to ma pewien nacisk na późniejszą fabułę i w miarę się to wszystko wyjaśni.

      Usuń
  2. Wow! Wpadłam na Twojego bloga i muszę przyznać, że naprawdę bardzo mi się spodobał. Masz fantastyczny styl pisania. Cudny rozdział. Oby tak dalej i życzę potoku wenyy <333
    Ps. Kochana, jeśli zechciałabyś wpaść na mojego bloga.... Może akurat Ci się spodoba i zostaniesz ze mną <33
    http://newcompany-zaynmalik-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. "Potem będą musieli nieco zboczyć z drogi" - ehm, największy błąd, który może zdarzyć się w opowiadaniu, czego u Ciebie wcześniej nie znalazłam ;/ Musisz bardzo uważać. Pisałaś cały czas w czasie przeszłym, a tutaj piszesz już w teraźniejszym. Ten zabieg jest nieprawidłowy i powinnaś strzec się tego, więc polecam przeglądać 2 razy teraz rozdział, nim go dodasz, z uwagi też na to:
    "Daj sposób" - chyba powinno być "daj spokój" ;p Ale spoko, nawet mi się to zdarza, mimo że edytuję rozdział przed jego dodaniem, to zawsze coś wrednego się pojawi, jaki błąd xD

    Przez pierwsze rozdziały przyznam, że mało się działo, ale przebrnęłam przez nie z łatwością, bo zaciekawiło mnie wszytko o tatuażach. Spodziewałam się większej akcji, koncepcji i czegoś magicznego, ale jak widzę są to bardzo krótkie historie, troszkę typowe dla normalnego życia człowieka, więc będziesz musiała się bardziej postarać, żebym była zaskoczona przy następnych historiach z tatuażami :D
    Powinnaś popracować też bardziej nad opisami, no i dialogi. Troszeczkę mało inspirujące, więcej rozmów, więcej zapoznania się bohaterów ze sobą. Mniej opisów, kto co powiedział, a więcej rozmów, tak! :)
    Przyznam szczerze, że irytują mnie ogromnie te wstawki ze zdjęciami i psują mi wygląd opowiadania xD
    Na szczęście już coraz mniej przyjaciół Luke'a, bo naprawdę denerwowała mnie ich dziecinada i te tanie gimbusiarskie słowa... Ostatnio ktoś mi powiedział, żebym popracowała nad dialogami, a teraz ja zwracam się do Ciebie z ty samym, co za paranoja XD
    W sumie to już nawet przywykłam do tych akapitów i możesz w sumie enterki zostawić, ale nadal trochę spacji na początku by nie zaszkodziło dla estetyki rozdziału ;p
    Dziwne się dla mnie wydało, kiedy Aill nagle powiedziała "Wyjebane"... Ja bym unikała nieco takich wyrażeń trochę. Wiem wiem, sama coś podobnego u siebie wykorzystuję i nie będę miała nic do tego, jeśli tak będziesz pisać JEŚLI trochę, że tak powiem, ogarniesz w których momentach najlepiej takich słów używać. Przedstawiłaś jej charakter w ogóle inny od tego, na jaką wygląda, to po pierwsze i to słowo w ogóle nie pasuje mi tutaj do tej osobowości, którą pokazałaś mi przez poprzednie cztery rozdziały.
    Ale mimo wszystko wciągnęłam się i z pewnością zostanę tutaj, więc zostawiam obserwację i będę śledziła dalsze rozdziały z chęcią ;)

    Psychopatka pozdrawia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, wiem, że napisałam to w innym czasie, ale czym innym to zastąpić? I dzięki za wskazanie tego błędu, sprawdzam tekst dwa lub trzy razy, a i tak coś umyka x.x

      Cóż, nie możemy trzymać się szablonu danego charakteru, prawda?

      Usuń
    2. Jest wiele sposobów na to, by ominąć problem z czasem w opowiadaniu. Trzeba po prostu pogłówkować, a można było to po prostu napisać w taki sposób " potem musieli nieco zboczyć z drogi", bez "będą" i od razu zmienia sens całego zdania i jest dobrze :)

      Usuń